"Jeśli musisz połknąć żywą żabę, nie warto siedzieć
i przyglądać się jej zbyt długo." Brian Tracy.

 

Dziś postanowiłem napisać trochę o prokrastynacji. Jest to główne zjawisko, które odpowiada za to czemu już dziś nie jesteś milionerem, lub już dziś nie grasz w najlepszym klubie sportowym.

 

Co to takiego?

Na start trochę informacji z Wikipedii...

 

"Zdecydowana większość osób dotkniętych prokrastynacją to ofiary perfekcjonizmu. Jako że perfekcję osiąga się zwykle metodą prób i błędów, a perfekcjonista nie dopuszcza myśli o błędach, pogrąża się w tym paradoksie, nie robiąc nic.

Jednocześnie odwlekanie konkretnej aktywności nie oznacza bezczynności danej osoby, a wręcz przeciwnie osoba ta z zapałem wykonuje inne zajęcia, nie mające związku z problematycznym zadaniem, rozpraszając przy tym całą swoją uwagę zamiast koncentrować ją na zadaniu."

 

Prościej mówiąc, jeśli masz element życia, na którym Ci bardzo zależy i w przeciągu ostatnich tygodni zrobiłeś NIC lub niewiele w danym kierunku, a co gorsza z zapałem realizujesz jakieś bzdurne cele, to trzeba coś ZMIENIĆ!

 

  • Chcesz osiągnąć sukces finansowy?
  • Chcesz spotkać idealnego partnera na swojej drodze?
  • Chcesz stać się znanym naukowcem lub sportowcem?

 

Drogi przyjacielu... Otwórz swój kalendarz! (Jeśli nie masz, to natychmiast zorganizuj). Nie ma nic gorszego niż brak konkretnego, zaplanowanego i kontrolowanego planu działania! Otwórz kalendarz i powiedź szczerze – ile zrobiłeś wczoraj by osiągnąć ostateczny cel? Ile zrobiłeś 3 dni temu? A 34 dni temu?

 

Kiedyś czytałem, że aby osiągnąć w czymś mistrzostwo, należy poświęcić 10 tys godzin na naukę tego. Jeśli realizujesz swój cel godzinę dziennie – potrzebujesz 27 lat na osiągnięcie sukcesu :)

 

Jeśli 4 godziny dziennie – 6 lat! 4 godziny to jak pół etatu...

Czy ćwiczysz, robisz biznes, bądź uczysz się 4 godziny dziennie?

 

Jeśli rozwijał byś się 8 godzin dziennie, czyli traktował swój cel jak pracę – osiągasz mistrzostwo w 3 lata. Zadaj sobie pytanie... Kiedy chcesz dojść na szczyt?

 

Za 3 lata... za 6 czy za 27?

 

Jeśli Twój mózg w tej chwili podpowiada Ci... ale przecież ja dużo robię! Otwórz kalendarz i podlicz godziny pracy ;) następnie zastanów się, czy słuchać go dalej...


Oczywiście 10 tys godzin to "mistrzostwo". Można się też zadowolić efektami pośrednimi. Nie musisz być milionerem, możesz zarabiać 5 tys złotych miesięcznie i odczuwać to jako sukces finansowy – tu poprzeczka jest mniejsza, ale samo się nie zrobi.

 

Ok, jeśli już zidentyfikowaliśmy problem, jak go rozwiązać?

 

Po pierwsze i najważniejsze, kupujemy kalendarzyk – planujemy go z minimum tygodniowym wyprzedzeniem. Wpisujemy każdego dnia do zrealizowania nasz główny cel i oznaczamy go literką A. Przypisujemy mu taką wartość godzinową adekwatną do chęci osiągnięcia ostatecznego sukcesu – godzina dziennie – sukces za 27 lat, 4 godziny za 6 lat, 8 godzin za 3 lata.

 

Obok zadania robimy kółeczko - odhaczamy po wykonaniu! Mój dobry przyjaciel stosuje oznaczenia kolorów. Czerwone - nie wykonane, zielone wykonane, niebieskie - przełożone (jeśli nie masz odpowiedniej siły woli odpuść oznaczenie niebieskie - może przysporzyć problemów, gdy nagle przełożysz sobie 10 zadań).

 

Na liście, w danym dniu, może być tylko 1 rzecz oznaczona jako A. Zadanie to oznacza element naszego życia, gdzie inwestycja na poziomie 20% naszego czasu w skali dnia, po latach będzie skutkować 80% efektem ostatecznym. Jest to najważniejsza rzecz – najważniejsza koncepcja naszego życia. Cała reszta jest wtórna.

 

Inne zadania tego dnia, które są ważne, oznaczamy literką B. Zadania B wykonujemy koniecznie po zakończeniu tych A. Mogą być to takie poboczne cele naszego życia. Na przykład, gdy A to sukces finansowy, literką B możemy oznaczyć bieganie. Optymalnie gdy mamy od 1 do 3 zadań B.

 

Rzeczy mało lub nieistotne długo terminowo, ale muszą być wykonane konkretnego dnia – niewiele wnoszą do naszego życia. Trzeba je po prostu wykonać i zapomnieć - oznaczamy jako C. Na przykład - praca dodatkowa, która pomoże zrealizować inny cel, zakupy, fryzjer, wywiadówka. :)

 

Ostatnie czynności oznaczamy jako D – są to wypychacze czasu, czynności, za które możemy się zająć, gdy A, B i C są wykonane. Zadania D to takie, w których wszystko jedno jakiego dnia są wykonywane – czytanie książki lub spotkania ze znajomymi itp. Są to rzeczy relaksacyjne, mogą nas rozwijać, ale w mniejszym stopniu niż ABC, dlatego wykonujemy na tak zwane "dobicie dnia".

 

Są jeszcze zadania E – tych unikamy :)

Przykładem takiego zadania jest oglądanie telewizji bo 143 raz leci "Kevin sam w domu" lub granie w najnowszą grę [wstaw tu cokolwiek]...

 

Swojego czasu u mnie wyglądało to tak:

A – spotkania biznesowe (cel – finansowa wolność),

B – sport (cel - zdrowie),

C – praca i uczelnia (cel – zarobek pozwalający rozkręcić biznes),

D – czytanie i imprezy (cel – rozwój duchowy :))

E – facebook (...hymm?...),

 

Wykonując wiodący cel naszego życia, zwiększając czas wykonywania tego zajęcia, zwiększamy też sferę doznań i doświadczeń, a co za tym idzie liczbę błędów. Nie bój się ich popełniać! Każdy błąd jest informacją by następnego dnia ugryźć temat trochę od innej strony. Im więcej błędów, tym większy odsetek sukcesów.

 

Jeśli Twój cel związany jest z mocnym wychodzeniem ze strefy komfortu, na przykład rozmowa z klientami, skorzystaj z rady Briana Tracy'ego. W książce pod tytułem "Psychologia Sprzedaży" Tracy mówi o magicznej liczbie 100 spotkań w krótkim czasie, na przykład w miesiąc (po 3 dziennie). Na początku trzeba je po prostu "odbębnić", nawet z 0% skutecznością, by opanować strach i zacząć rozmawiać "na luzie", celem zwiększania skuteczności.

 

Tylko Ci z prawdziwą świadomością celu, będą wstanie wykonywać A, mimo wychodzenia ze strefy komfortu. Większość postawi na natychmiastowe efekty, gdy ich nie zobaczy, zrazi się i THE END. Bierze się to z faktu, iż wychowuje się nas na perfekcjonistów. Staramy się by cokolwiek robimy, wychodziło najlepiej jak można. Gdy się nie udaje to godzi w nasze poczucie własnej wartości. Wtedy zaczyna się błędne koło i przestajemy robić cokolwiek. Zaczyna się prokratynacja ;)

 

Ale...

 

Jeśli pewna rzecz wydaje się za trudna, rozbij ją na mniejsze czynności. Brian Tracy pisze w swojej książce pod tytułem "Zjedź tę Żabę" - najlepszym sposobem na zjedzenie ogromnej ropuchy, jest zjedzenie jej kęs po kęsie.

 

Chcesz nauczyć się angielskiego? Ucz się po kilka słów dziennie!

 

Ku przestrodze...

 

W pewnej książce dotyczącej relacji damsko-męskich, którą czytałem X lat temu napisane było coś co wstrząsnęło moim światem. Raz przeczytane mam w głowie to do dziś...

 

Wyobraź sobie, że jesteś sam, myślisz – poczekam, na wszystkich przyjdzie czas i... Nic nie robisz... Mija rok... Nic nie robisz... Mijają 3 lata... Nic nie robisz... Mija 10 lat, potem 15 a potem 20, a Ty... Nic nie robisz. Pewnego dnia masz już 50 lat i jesteś zdesperowanym starszym gościem. Prawdopodobieństwo zmiany stanu rzeczy jest odwrotnie proporcjonalne do chęci jego zmiany, a więc... jeśli nie natrafisz na kobietę równie zdesperowaną jak Ty... GAME OVER!

 

A teraz, masz wehikuł czasu... wracasz o X lat wstecz... aż do dnia dzisiejszego, możesz wszystko zmienić... więc LET'S DO IT!

 

Pamiętaj!

 

"Jeśli możesz kłaść się spać każdej nocy ze świadomością, że w ciągu
dnia dałeś z siebie wszystko, sukces Cię znajdzie."